niedziela, 10 marca 2013

Wacław – Nebaba – Arab. Buntownik byroniczny doby przedlistopadowej



I znów nagle rozpaczą zaciemnione lica
Zapał gniewu i wzgardy jak piorun oświeca:
Aż w nim powstała wreszcie ta Ponurość dzika,
Co patrzy w jeden przedmiot - w trumnę przeciwnika.[1]

            Tak dokonała się ostateczna przemiana Wacława. Nad bezwładnym ciałem ukochanej, targany skrajnym cierpieniem, zrozumiał, co go spotkało. Podczas gdy on walczył z Tatarami, najemnicy Wojewody zamordowali Marię. Został zdradzony – przez własnego ojca.

Długo on przy jej zwłokach stał w niemej żałobie,
Jakby z kamienia posąg przy kochanki grobie;
Bo zgroza srogiej złości i widok jej skutku
Wygnały nawet z duszy rozczulenie smutku;[2]

Brutalnie skradziona miłość pozostawiła w jego duszy pustkę. Tę wolną przestrzeń miała od tego momentu wypełnić zemsta. Rozpacz ustąpiła miejsca nienawiści. Wacław dokonał wyboru. Stał się buntownikiem.
Tak w skrócie można by opisać bohatera byronicznego: to człowiek, który pod ciężarem niewyobrażalnego cierpienia decyduje się na desperacki, a przy tym ostateczny akt sprzeciwu. Byłaby to jednak definicja mocno uproszczona – może nawet krzywdząca. To prawda, że najważniejszą cechą bohatera byronicznego jest bunt. Bunt jednak może być różnoraki. Mniej lub bardziej logiczny, wynikający z konkretnego wydarzenia bądź z niepokornej natury. Nas interesować będzie głównie bunt metafizyczny, ponieważ właśnie on jest charakterystyczny dla bohaterów byronicznych.
Z racji ograniczonej przestrzeni, skupimy się na trzech przykładach literackich reprezentujących wczesny romantyzm polski sprzed powstania listopadowego. Na podstawie Marii Antoniego Malczewskiego (1825), Zamku kaniowskiego Seweryna Goszczyńskiego (1828) oraz Araba Juliusza Słowackiego (1830), postaramy się scharakteryzować bohatera byronicznego. Szczególną uwagę poświęcimy natomiast wskazaniu kolejnych etapów buntu, narastającego w głównych postaciach powyższych powieści poetyckich: w Wacławie, Nebabie i tytułowym Arabie.

Zanim jednak zaczniemy omawiać konkretne przypadki, powinniśmy uściślić pojęcie buntu metafizycznego. Według Alberta Camusa bunt metafizyczny:

(…) jest ruchem, w którym człowiek powstaje przeciwko swemu losowi i całemu światu. Niewolnik protestuje przeciw kondycji narzuconej mu przez stan niewolnictwa; buntownik metafizyczny przeciw swojej kondycji jako człowieka. (…) Buntownik metafizyczny oświadcza, że świat go zawiódł.[3]

            Innymi słowy, bunt metafizyczny od buntu „zwyczajnego” formalnie różni się zakresem sprzeciwu. Jeżeli bunt „zwyczajny” skierowany jest przeciwko rzeczywistej instancji sprawczej – na przykład osobie lub prawu – to bunt metafizyczny wyraża się poprzez  wypowiedzenie posłuszeństwa bliżej nieokreślonej, lecz zawsze najwyższej Transcendencji. Może to być Świat jako całość zasad, które nim rządzą albo Ludzkość i powszechnie uznawane przez nią prawa moralne.
Najczęściej jednak buntownik metafizyczny występuje przeciwko Bogu. To właśnie w Nim rozpoznaje najwyższego sprawcę swojego nieszczęścia. Kwestionuje porządek ustanowiony przez Stwórcę, przez co rzuca Mu niejako wyzwanie. Jest zatem buntownik metafizyczny:

(…) bluźniercą. Tyle tylko, że z początku bluźni w imię porządku, widząc w Bogu ojca śmierci i najwyższe zgorszenie.[4]       
      
            Nietrudno tutaj o wniosek, że, niezależnie od oceny teologicznej takiego buntu, jest bunt metafizyczny najwyższą i najbardziej dramatyczną formą sprzeciwu, na jaką może targnąć się człowiek. O ile bowiem niewolnik[5], który występuje przeciwko swojemu panu, ryzykuje swoje życie doczesne, to buntownik metafizyczny poddaje osądowi sferę duchową i jest świadom, że również w tej sferze zostanie osądzony. Od powodzenia jego buntu zależy nie tyle jego ziemska egzystencja, co wieczne zbawienie albo potępienie po śmierci.        
            W obliczu tej krótkiej definicji procesu, jakim jest bunt metafizyczny, mogą się nasunąć co najmniej trzy pytania: Czy taki bunt ma w ogóle rację bytu? Kto i w jakich okolicznościach decyduje się na tak śmiały sprzeciw?
            Na pierwsze z nich nie czujemy się w mocy odpowiadać[6], pozostałe dwa natomiast spróbujemy rozwinąć na przykładach podanych bohaterów literackich.

Wacława i Nebabę łączy przede wszystkim osobista porażka życiowa. Miłość, której poddali się całkowicie, a która została im brutalnie i bez zapowiedzi odebrana. Ale nie tylko. Lektura Marii i Zamku kaniowskiego dostarcza przypuszczeń, że zarówno Wacław, jak i Nebaba odznaczają się szczególnym usposobieniem, odpowiednim właśnie dla bohaterów byronicznych. Charakterem z natury niepokornym, skazanym niejako na protest, w którym bunt metafizyczny narasta stopniowo, by w momencie kulminacyjnym zgasnąć całkowicie lub wybuchnąć ze zwielokrotnioną siłą.
Osobowość tego typu została zwięźle opisana przez Agnieszkę Nietrestę-Zatoń w jej rozprawie doktorskiej Powołani na bunt. Transgresje polskich poetów XIX wieku. Według autorki człowiek szczególnie podatny na bunt jest z jednej strony „jednostką cierpiącą i ogarnianą lękiem, z drugiej zaś osobą niespełnioną, nieokreśloną, dręczoną metafizycznym lub egzystencjalnym głodem sensu i celu”[7].
Wacław sam mówi o sobie:

Gdym w stepowej i w dzikszej umysłu pustyni
Lubił błądzić, aż pomrok przedmioty zasini;
Nigdy mi żadna gwiazda nie błyszczała w ślady,
A koń bił się do domu przez wicher i grady.[8]
                        (…)
Czemuż we mnie tarń życia kolcami nie wrośnie,
Tobie mdłym pachnąć kwiatem w krótkiej swojej wiośnie?
I mnie wydarli wszystko - i więcej niż tobie -
Ty do nieba należysz, ja się błąkał w grobie;
A czarnym pędzon widmem, gdym jasność postradał,
Byłbym świętym przedmiotom srogie ciosy zadał.[9]

Nebaba zaś mniej enigmatycznie, lecz równie buntowniczo opisany został w Zamku kaniowskim:

Ataman: stary w kole starych ojców;
Jak sam pan polski, przed panem tak hardy;
Prędki jak połysk, co biegnie żelazem,
Lecz w swojej zemście jak żelazo twardy;[10]
           
            Oczywiście, można dostrzec różnicę między początkową postawą Wacława i Nebaby. Pierwszy charakteryzuje się wieloznacznością, jego buntowniczy charakter od samego początku ma inklinacje egzystencjalne, a więc siłą rzeczy metafizyczne. Drugi natomiast cechuje się wrodzoną dumą – „burzliwym sercem Ukrainy” – wynikającą prawdopodobnie z jego kondycji jako Kozaka i dyskryminacji w obliczu polskiej magnaterii.
Efekt końcowy jest jednak w obu przypadkach taki sam. Bezpośrednie doświadczenie zła poddało próbie osobowości obu bohaterów. Sytuacja kryzysowa zmusiła ich do ostatecznego określenia się względem siebie i swojego miejsca na świecie. W obu przypadkach odpowiedzią na niesprawiedliwość okazał się bunt absolutny, skierowany nie tylko przeciwko ziemskim winowajcom ich krzywd – ojcu i rządcy – ale przede wszystkim przeciw całemu światu i prawdom najwyższym, które w oczach buntowników straciły wszelką autentyczność:

Ah! pytaj raczej - na co dobroć się tu przyda?
Gdzie co czułe, szlachetne, tylko chwilę świeci -
Gdzie zgon starych rodziców korzyścią ich dzieci -
Gdzie chlubna miłość bliźnich, w udanej tkliwości,
Cieszy się ich niedolą lub szczęścia zazdrości -
Gdzie rola wzniosłych chęci zawsze się nie uda,
Bo w śliczny welon Cnoty stroi się Obłuda -
(…)[11]

            W obliczu tak wyrazistego odrzucenia świata, Wacław:

(…) dobywszy miecza, co świsnął, a w cięciu
Srogim będzie i w trupa zostanie ujęciu
Wyszedł - i zaraz z twarzy wszelkie znikły bole;
Skoczył na koń – a za nim usiadło pacholę.[12]

Odjechał, zabierając ze sobą Pacholę, symbol uległości wobec swojej mrocznej natury, czy w ogóle znak ludzkości obarczonej piętnem Kaina[13]. Zmieniony, zdecydowany i surowy, z mieczem u boku wyruszył Wacław w pusty step. W jakim celu? Kompozycja Marii pozostaje na zawsze otwarta. Możemy się tylko domyślać, że Wacław poprzysiągł zemstę, a więc podjął decyzję o ojcobójstwie:

Co Wacław sobie w życiu może obiecywać,
Trudno by wytłumaczyć - i straszno zgadywać;[14]

W Zamku kaniowskim natomiast autor zamyka historię Nebaby. Początkowo owładnięty żądzą zemsty, Nebaba stanął na czele powstania hajdamackiego. W niezwykle krwawej walce zginął, podobnie jak jego dawna ukochana i polski rządca. Odnośnie do Zamku kaniowskiego można by rzec, że zginęli wszyscy, nikt nie wygrał. Do obu powieści poetyckich pasuje natomiast stwierdzenie, że Zło narodziło nowe Zło i w Złu się zamknęło:

Nad zwycięzcami, nad zwyciężonemi
Trawą usłana mogiła zapada:
Tam błędny żebrak do snu pacierz gada.
Piekła za wojną zatrzaśnięto bramę.
Znów tenże pokój i zbrodnie te same![15]    

Postawa bohatera byronicznego wobec cierpienia, a szczególnie cel, który przyświeca mu, gdy ostatecznie mówi „nie!” swojemu losowi, wydają się kluczowe dla naszych rozważań. Posłużmy się raz jeszcze autorytetem Alberta Camusa, aby wyraźnie zaznaczyć przebieg buntu Wacława i Nebaby, a następnie wskazać jego skutki.
Według autora Człowieka zbuntowanego, pełny bunt objawia się w trzech następujących po sobie fazach: w buncie nieuświadomionym, w bodźcu, który stanowi moment przejściowy oraz w ostatecznej fazie, czyli w buncie uświadomionym, w którym buntownik otwarcie występuje przeciwko dotychczasowemu porządkowi[16].
W przypadku Wacława i Nebaby etap nieuświadomionego buntu przypadałby na ich życie „sprzed zakosztowania miłości”. Dopiero ona uspokoiła ich dusze – egzystencjalny niepokój Wacława i „burzliwe serce” Nebaby – i nadała sens ich życiu. Oddali się jej całkowicie i z pełną premedytacją doznawali szczęścia. Bodźcem, który ożywił na nowo ich bunt, już całkiem świadomy, była bezpowrotna utrata tejże miłości.     
Rozpacz, której doświadczyli okazała się na tyle wielka, że nie mogła znaleźć ujścia w zemście na fizycznym winowajcy. Wacław i Nebaba wypowiedzieli zatem prywatną wojnę całemu Światu i Sile, która nim włada. Żądali wszystkiego w ogóle i niczego w szczególności. Nic bowiem nie mogło przywrócić im szczęścia. Jeżeli zaś żadne działanie nie mogło zmienić ich kondycji duchowej, musiało wtedy prowadzić do destrukcji. Bohater byroniczny powstaje przeciw złu, lecz jednocześnie staje się narzędziem zła, ulega mu świadomie, gdyż nie widzi innej formy sprzeciwu wobec Stwórcy:

Buntownik [metafizyczny] przekonany o swojej niewinności chce pokonać zło; ale wówczas wyrzeka się dobra i rodzi nowe zło (…) Bohater romantyczny z nostalgii za niemożliwym dobrem uważa się za zmuszonego do popełniania zła.[17]
     
Powyższą definicją można by opisać zarówno działanie Wacława, jak i Nebaby. Jednak pełnię buntu metafizycznego prezentuje dopiero Arab w powieści Juliusza Słowackiego. Wydaje się, że jest on postacią, która zawiera w sobie wszystkie najmroczniejsze cechy Wacława i Nebaby, a przy tym wyraziście obrazuje przedstawiony powyżej „paradoks” buntu metafizycznego – jego destrukcyjny charakter.
W odróżnieniu od bohaterów omawianych wcześniej, Arab od samego początku utworu jest postacią skrajnie negatywną. Trudno oprzeć się wrażeniu, że uosabia on wszelkie zło i zepsucie, przeciw któremu powstawali Wacław i Nebaba:

I łzy i rozpacz są skarbnicą moją,
I z tej skarbnicy lud podły obdarzam.
Śmierć niosę nędznym, co się śmierci boją,
Wesołych cierpień widokiem przerażam;
Gdy na mej twarzy ujrzą boleść srogą,
Szczęśliwi bladną i śmiać się nie mogą…[18]

Kim jest zatem Arab? Samotnym mścicielem, który niszczy wszystko i wszystkich na swojej drodze? Uosobieniem nieprawości? Być może. Niezależnie od tego, z kim utożsamimy tę postać, musimy przyznać, że jest ona nierozerwalnie połączona z nieszczęściem i sprowadza na swoje kolejne ofiary cierpienie. Co więcej, rozkoszuje się bólem innych:

Zatrułem szczęście i pokój człowieka,
Dałem truciznę, dałem mu nadzieję.
O! jakże gorzko nad brzegiem narzeka,
O! jak obfite do morza łzy leje![19]   
      
Można pokusić się o przypuszczenie, że Arab jest „wampirem”, który na rozmaite sposoby wysysa szczęście z ludzi. Absolutnym egoistą, wykorzystującym czułe punkty napotkanych osób dla własnej uciechy. Czy to przy konfrontacji z ubogim Starcem, czy podczas zetknięcia z zakochaną Dziewicą, Arab konsekwentnie odbiera im prawo do odczuwania radości. Starcowi daje niemożliwą do realizacji szansę bogactwa, w drugim przypadku zaś morduje oblubieńca Dziewicy.
O ile bunt Wacława i Nebaby był zatem logiczny, a może nawet moralnie usprawiedliwiony, o tyle postawa Araba musi dostarczać wielu wątpliwości. Uderza podobieństwo między jego czynami a występkami Wojewody z Marii czy Rządcy z Zamku kaniowskiego. Jest jednak zasadnicza różnica, która każe nam usytuować Araba niejako w opozycji do czarnych charakterów wspomnianych dzieł. Zarówno Wojewoda, jak i Rządca motywowali swoje postępowanie zimną kalkulacją, chęcią osiągnięcia megalomańskiej zachcianki – nieprawość, której się przy tym dopuszczali była jedynie środkiem ubocznym, nie celem samym w sobie. Arab natomiast niszczy wszelkie szczęście, gdyż nie jest w stanie znieść jego widoku, przez co bliżej mu do buntowników pokroju Wacława i Nebaby:

Szczęśliwa! ona kochała Solima!
Uciekać trzeba od szczęścia widoku.
Oto koń nawet spina się i zżyma.[20]       

            Dlaczego więc Arab tak panicznie boi się widoku szczęścia, że jest gotów, a nawet czuje się zmuszony do tego, by niszczyć je w innych ludziach? Być może właśnie dlatego, że, podobnie jak Wacław i Nebaba, zakosztował kiedyś tego szczęścia, i podobnie jak oni, utracił je bezpowrotnie:

                                               Niech mi się wrócą znów młodości siły,
                                               Lecz nie wracają młodości cierpienia.[21]

            Rozwińmy przytoczoną wcześniej definicję Alberta Camusa:

            Bohater byronowski niezdolny do miłości albo zdolny jedynie do miłości niemożliwej, cierpi (…). Jest sam, omdlały, wyczerpany. Tylko w uniesieniu czynu nagłego i spalającego może poczuć, że żyje.[22]

Czy nie tak potoczyły się losy Nebaby, Wacława a przede wszystkim Araba? Wacław, który rusza w step z mieczem w dłoni, Nebaba, który wszczyna krwawą rebelię czy wreszcie Arab, który przemierza bezkresną pustynię w poszukiwaniu zemsty – wszyscy oni stają się niejako bohaterami byronicznymi. Buntownikami, odmawiającymi posłuszeństwa Stwórcy i Światu, który, według nich, jest niesprawiedliwy. Dandysami, którzy, utraciwszy swoją tożsamość w wyniku cierpienia, skazani są na wieczne życie „przed lustrem” – na wieczną tułaczkę w poszukiwaniu ulgi. Ukojenia zdobywanego przemocą, ulotnego, lecz dającego przez chwilę poczucie zwycięstwa nad Losem.


[1] Antoni Malczewski, Maria, Wrocław 1958, s. 67-68.
[2] Ibidem, s. 69.
[3] Albert Camus, Człowiek zbuntowany, Kraków 1991, s. 29.
[4] Ibidem, s. 30.
[5] Rozwijając przykład podawany przez Alberta Camusa wielokrotnie w Człowieku zbuntowanym.
[6] Próba odpowiedzi na to pytanie wymagałaby gruntownego teologicznego wykształcenia i niezwykłej dojrzałości duchowej, w przeciwnym razie musiałaby zakończyć się klęską. Więcej nad etyką buntu metafizycznego na przykład w: Søren Kierkegaard, Bojaźń i drżenie, Warszawa 1981.
[7] Agnieszka Nietresta-Zatoń, Powołani na bunt. Transgresje polskich poetów XIX wieku, Kraków 2010, s. 56
[8] Antoni Malczewski, op. cit., s. 30.
[9] Ibidem, s. 31.
[10] Seweryn Goszczyński, Zamek kaniowski, Kraków 1925, s. 63.
[11] Antoni Malczewski, op. cit., s. 69-70.
[12] Ibidem, s. 71.
[13] Więcej na temat Pacholęcia na przykład w: Agnieszka Nietresta-Zatoń, Pacholęta i starcy [w:] tejże, Powołani na bunt. Transgresje polskich poetów XIX wieku, Kraków 2010.
[14] Antoni Malczewski, op. cit., s. 70-71.
[15] Seweryn Goszczyński, op. cit., s. 152.
[16] Albert Camus, op. cit., s. 20.
[17] Ibidem, s. 51 i 52.
[18] Juliusz Słowacki, Arab [w:] tegoż, Dzieła, Warszawa 1930, s. 121.
[19] Ibidem, s. 122.
[20] Ibidem, s. 125.
[21] Ibidem, s. 129.
[22] Albert Camus, op. cit., s. 53.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz