niedziela, 10 marca 2013

Raj nie do końca utracony


Czy można rozpatrywać życie doczesne w kategoriach Raju? Zdrowy rozsądek oczywiście odpowiada na to pytanie przecząco. Jeżeli podjęlibyśmy taką próbę, musielibyśmy niechybnie dojść do wniosku, że świat, który zamieszkujemy jest niedoskonały. A co za tym idzie, że z Rajem, jako takim, nie ma zbyt wiele wspólnego.
            Zresztą nie używajmy tutaj terminu „Raj” tylko w rozumieniu biblijnym, ale w ogóle, jako swego rodzaju „przestrzeń”, będącą uosobieniem najistotniejszych ludzkich pragnień. Tak rozumiany Raj doczekał się, zwłaszcza we współczesnej literaturze, niezliczonych przedstawień. Łączy je zaś, w większości przypadków, jedna uniwersalna cecha – pesymistyczne, lecz jakże powszechne przekonanie o jego bezpowrotnej utracie.
Swoistą polemikę z takim widzeniem ziemskiego Raju prowadzi Adam Zagajewski w wierszu Jechać do Lwowa. Swoistą, ponieważ nie jest ona wolna od nostalgicznego wydźwięku, lecz zarazem kreatywną, gdyż wykracza poza jego obręb.
Jechać do Lwowa to wiersz, który wyraża tęsknotę za przeszłością. Podmiot liryczny poddaje się wspomnieniu rodzinnego miasta, Lwowa. Nietrudno jednak spostrzec, że przywołane miejsce nie jest w utworze przedstawiane realistycznie, a wspomnienia same w sobie bardziej przypominają niczym nie kontrolowany strumień podświadomości, niż logicznie poukładaną całość:

[………..] Jeżeli Lwów istnieje, pod
pokrowcami granic i nie tylko w moim
nowym paszporcie […………………]      

            Czym jest zatem Lwów dla podmiotu lirycznego? Zarówno początek, jak i dalsza część utworu zdają się wskazywać, że jest on czymś więcej, niż martwym punktem na mapie czy chaotyczną projekcją przeszłości. Dla podmiotu lirycznego Lwów jest miastem szczególnym, w którym, jak można wnioskować, spędził dzieciństwo, i z którym wiąże najbardziej utopijne wspomnienia. Stąd charakterystyczny, można by rzec schulzowski, opis miasta:

[…………………] I łopiany, zielona
armia łopianów, a pod nimi, pod parasolami
weneckiej kawiarni, ślimaki rozmawiają
o wieczności. […………………….]

Taki Lwów, przedstawiony z perspektywy dziecka, nabiera cech niemalże mitycznego obszaru, z którego wszystko, co istotne, wzięło początek. W całej swojej groteskowości jest miejscem prawie sakralnym, przepełnionym tajemnicą i esencją życia. Nie obowiązują w nim konkretne ramy logiczne. Jego obraz zaciera się w luźnych i często nieprecyzyjnych wspomnieniach podmiotu lirycznego. Lwów jest w utworze Zagajewskiego Lwowem onirycznym, tworem tylko w połowie, a może nawet w mniejszym stopniu, namacalnym, istniejącym na zasadzie skojarzeń i przeczuć:

[…………] Lecz katedra wznosi się,
pamiętasz, tak pionowo, tak pionowo
jak niedziela i serwetki białe i wiadro
pełne malin stojące na podłodze [……]

            Siłą rzeczy, pomimo pozornej chaotyczności, da się dostrzec idealizację w opisie Lwowa. Jest to miasto, które dla podmiotu lirycznego uosabia utopijną trwałość życia, niezachwianą wiarę w jego nieskończoność, spójność i bezpieczeństwo. Z drugiej strony, by posłużyć się raz jeszcze nomenklaturą shulzowską, Lwów jest w utworze Zagajewskiego swoistą „Księgą”, zagadką, która zmusza, by się w nią zagłębić, lecz której nie sposób okiełznać:

Zawsze było za dużo Lwowa, nikt nie umiał
zrozumieć wszystkich dzielnic, usłyszeć
szeptu każdego kamienia [……………]

            Ambiwalentność Lwowa – jego sielankowość i dynamiczność – można wytłumaczyć prosto, jako wynik niezwykle bogatej wyobraźni dziecka, z którego perspektywy wypowiada się podmiot liryczny, gdy wspomina swoje rodzinne miasto. Byłoby to jednak mocne uproszczenie. Zadziwia bowiem uniwersalizm owych wspomnień. Pomimo szczegółów i postaci przywoływanych przez podmiot liryczny, można odnieść wrażenie, że Lwów przez niego zaprezentowany jest odzwierciedleniem większej całości.
Samo odtwarzanie Lwowa, a co za tym idzie, dzieciństwa, stanowi dla podmiotu lirycznego swego rodzaju poszukiwanie. Być może właśnie stanu beztroski, z którym wiążą się dziecięce lata. Być może jednak podmiot liryczny poszukuje w przeszłości, w swoim rodzinnym mieście i dzieciństwie, stanu świadomości, w którym wówczas się znajdował, i w którym poznawał otaczający go świat. W takim wypadku Lwów zyskiwałby jasny do odczytania, metaforyczny wymiar.
Byłby wówczas osobistym Rajem podmiotu lirycznego, „przestrzenią” duchową, w której podmiot liryczny potrafił w pełni żyć i odczuwać, z którą czuł się tożsamy. Sam proces wspominania zaś stanowiłby próbę ponownego odnalezienia owego Raju:

[…………….] dlaczego każde miasto
musi stać się Jerozolimą i każdy
człowiek Żydem i teraz tylko w pośpiechu
pakować się, zawsze, codziennie
i jechać bez tchu, jechać do Lwowa [……..]

            
           Jechać do Lwowa nie jest jednak, jak by się mogło wydawać, wierszem czysto nostalgicznym. Nie samo wspomnienie jest w nim najważniejsze. Wręcz przeciwnie. Najsilniejszy wydźwięk w całym utworze ma jego końcowe stwierdzenie. Ukoronowanie rozważań podmiotu lirycznego brzmi: „Lwów jest wszędzie”. Jest zatem Raj nie do końca utracony. Zatarty w codzienności, lecz nadal obecny. Niedostępny i zdeformowany z pozoru, dla wytrwałych jednak, tych którzy nie boją się go szukać, prędzej lub później objawia się – „spokojny i czysty jak brzoskwinia”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz