Czy można rozpatrywać życie doczesne w kategoriach Raju? Zdrowy rozsądek
oczywiście odpowiada na to pytanie przecząco. Jeżeli podjęlibyśmy taką próbę,
musielibyśmy niechybnie dojść do wniosku, że świat, który zamieszkujemy jest
niedoskonały. A co za tym idzie, że z Rajem, jako takim, nie ma zbyt wiele
wspólnego.
Zresztą nie używajmy tutaj terminu
„Raj” tylko w rozumieniu biblijnym, ale w ogóle, jako swego rodzaju „przestrzeń”,
będącą uosobieniem najistotniejszych ludzkich pragnień. Tak rozumiany Raj
doczekał się, zwłaszcza we współczesnej literaturze, niezliczonych
przedstawień. Łączy je zaś, w większości przypadków, jedna uniwersalna cecha –
pesymistyczne, lecz jakże powszechne przekonanie o jego bezpowrotnej utracie.
Swoistą polemikę z takim widzeniem ziemskiego Raju prowadzi Adam
Zagajewski w wierszu Jechać do Lwowa.
Swoistą, ponieważ nie jest ona wolna od nostalgicznego wydźwięku, lecz zarazem
kreatywną, gdyż wykracza poza jego obręb.
Jechać do Lwowa to wiersz,
który wyraża tęsknotę za przeszłością. Podmiot liryczny poddaje się wspomnieniu
rodzinnego miasta, Lwowa. Nietrudno jednak spostrzec, że przywołane miejsce nie
jest w utworze przedstawiane realistycznie, a wspomnienia same w sobie bardziej
przypominają niczym nie kontrolowany strumień podświadomości, niż logicznie
poukładaną całość:
[………..]
Jeżeli Lwów istnieje, pod
pokrowcami
granic i nie tylko w moim
nowym
paszporcie […………………]
Czym jest zatem Lwów dla podmiotu
lirycznego? Zarówno początek, jak i dalsza część utworu zdają się wskazywać, że
jest on czymś więcej, niż martwym punktem na mapie czy chaotyczną projekcją
przeszłości. Dla podmiotu lirycznego Lwów jest miastem szczególnym, w którym,
jak można wnioskować, spędził dzieciństwo, i z którym wiąże najbardziej
utopijne wspomnienia. Stąd charakterystyczny, można by rzec schulzowski, opis
miasta:
[…………………]
I łopiany, zielona
armia
łopianów, a pod nimi, pod parasolami
weneckiej
kawiarni, ślimaki rozmawiają
o
wieczności. […………………….]
Taki Lwów, przedstawiony z perspektywy dziecka, nabiera cech niemalże
mitycznego obszaru, z którego wszystko, co istotne, wzięło początek. W całej
swojej groteskowości jest miejscem prawie sakralnym, przepełnionym tajemnicą i
esencją życia. Nie obowiązują w nim konkretne ramy logiczne. Jego obraz zaciera
się w luźnych i często nieprecyzyjnych wspomnieniach podmiotu lirycznego. Lwów
jest w utworze Zagajewskiego Lwowem onirycznym, tworem tylko w połowie, a może
nawet w mniejszym stopniu, namacalnym, istniejącym na zasadzie skojarzeń i
przeczuć:
[…………] Lecz katedra
wznosi się,
pamiętasz,
tak pionowo, tak pionowo
jak
niedziela i serwetki białe i wiadro
pełne
malin stojące na podłodze [……]
Siłą rzeczy, pomimo pozornej
chaotyczności, da się dostrzec idealizację w opisie Lwowa. Jest to miasto,
które dla podmiotu lirycznego uosabia utopijną trwałość życia, niezachwianą
wiarę w jego nieskończoność, spójność i bezpieczeństwo. Z drugiej strony, by
posłużyć się raz jeszcze nomenklaturą shulzowską, Lwów jest w utworze
Zagajewskiego swoistą „Księgą”, zagadką, która zmusza, by się w nią zagłębić, lecz
której nie sposób okiełznać:
Zawsze
było za dużo Lwowa, nikt nie umiał
zrozumieć
wszystkich dzielnic, usłyszeć
szeptu
każdego kamienia [……………]
Ambiwalentność Lwowa – jego
sielankowość i dynamiczność – można wytłumaczyć prosto, jako wynik niezwykle
bogatej wyobraźni dziecka, z którego perspektywy wypowiada się podmiot
liryczny, gdy wspomina swoje rodzinne miasto. Byłoby to jednak mocne
uproszczenie. Zadziwia bowiem uniwersalizm owych wspomnień. Pomimo szczegółów i
postaci przywoływanych przez podmiot liryczny, można odnieść wrażenie, że Lwów
przez niego zaprezentowany jest odzwierciedleniem większej całości.
Samo odtwarzanie Lwowa, a co za tym idzie, dzieciństwa, stanowi dla
podmiotu lirycznego swego rodzaju poszukiwanie. Być może właśnie stanu
beztroski, z którym wiążą się dziecięce lata. Być może jednak podmiot liryczny
poszukuje w przeszłości, w swoim rodzinnym mieście i dzieciństwie, stanu
świadomości, w którym wówczas się znajdował, i w którym poznawał otaczający go
świat. W takim wypadku Lwów zyskiwałby jasny do odczytania, metaforyczny
wymiar.
Byłby wówczas osobistym Rajem podmiotu lirycznego, „przestrzenią”
duchową, w której podmiot liryczny potrafił w pełni żyć i odczuwać, z którą
czuł się tożsamy. Sam proces wspominania zaś stanowiłby próbę ponownego
odnalezienia owego Raju:
[…………….]
dlaczego każde miasto
musi
stać się Jerozolimą i każdy
człowiek
Żydem i teraz tylko w pośpiechu
pakować
się, zawsze, codziennie
i
jechać bez tchu, jechać do Lwowa [……..]
Jechać do Lwowa nie jest jednak, jak by się mogło wydawać, wierszem
czysto nostalgicznym. Nie samo wspomnienie jest w nim najważniejsze. Wręcz
przeciwnie. Najsilniejszy wydźwięk w całym utworze ma jego końcowe
stwierdzenie. Ukoronowanie rozważań podmiotu lirycznego brzmi: „Lwów jest
wszędzie”. Jest zatem Raj nie do końca utracony. Zatarty w codzienności, lecz
nadal obecny. Niedostępny i zdeformowany z pozoru, dla wytrwałych jednak, tych
którzy nie boją się go szukać, prędzej lub później objawia się – „spokojny i
czysty jak brzoskwinia”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz